Jego głównym tematem jest zachowanie państwa polskiego, ze szczególnym uwzględnieniem funkcjonariuszy Straży Granicznej, wobec uchodźców na wschodniej granicy. Każdy może samodzielnie W naszym regionie, po kolejnych rozbiorach, czy wojnach, kolejny władcy wytyczali nowe granice. Przeważnie palcem po mapie, z którą wojskowi w ręce, ustawiali już na polu słupy graniczne, grodzili drutem itp. Niejednokrotnie granica fizycznie przechodziła nawet przez połowę stodoły, gospodarstwa. Gdy wchodziliśmy do strefy Schengen, na granicy polsko- białoruskiej postawiono jeszcze strażnice, izby zatrzymań, strzelnice, wieże łącznościowe i inne cuda techniki pozwalające strzec granicy. Do tego jeszcze przy samej granicy wysokie, na 30 metrów maszty, w nich ukryte kamery, które widzą wszystko. Czasami, jak to jest w Chomątowcach, maszt stoi w pobliżu zabudowań wiejskich, co nie w smak tubylcom. Nie ma już mowy o wybraniu się za „miedzę” na grzyby, bo czujne oko strażnika i kamery widzi wszystko. Przed paroma laty nie lada orzech do zgryzienia miał sąd, gdy skierowano tam akt oskarżenia przeciwko jednemu z mieszkańców przygranicznej wioski za przekroczenie granicy w celu grzybobrania właśnie. Pies pograniczników, po śladach zostawionych przez mężczyznę obutego w trampki, doprowadził do jednej z zagród. Na salę sądową stawili się jednak niemal wszyscy dorośli mieszkańcy wioski obuci w…trampki. We wsi był, bowiem, tylko jeden sklep, w którym do nabycia, oprócz artykułów spożywczych, było też obuwie, tyle tylko, że jeden rodzaj od jednego producenta. Ludzie, jak jeden mąż stanęli w obronie oskarżonego. Całej wsi posadzić za kratki zaś nie da rady. Wszystkie te obostrzenia są spowodowane faktem, że polsko- białoruska granica jest też zewnętrzną granicą Unii Europejskiej. I trzeba jej strzec, jak źrenicy oka. Ta sama Unia wymaga też, by co 20 kilometrów były usytuowane małe przejścia graniczne dla mieszkańców pogranicza. Tym akurat władze III RP Ne przejmują LipszczanyPóki Polska nie była Unii Europejskiej, mieszkańcy przygranicznych miejscowości mogli przynajmniej bez kłopotów pojechać na groby swych bliskich, nawet przez nieistniejące przejścia graniczne. Dostawali jednodniową przepustkę i mogli przejść pieszo na Białoruś, np., w Lipszczanach. Niestety, teraz muszą udawać się do Kuźnicy, Bobrownik, czy innych, oddalonych o dziesiątki kilometrów, przejść, no i mieć wizę. Wciąż nie ma nie weszła w życie umowa o bezwizowym przygranicznym ruchu z Białorusią, a jak nawet wejdzie, to się przez granice nie przejdzie, bo nie ma przejścia. Przejście w Lipszczanach nie ma szczęścia. Na początku lat 90- tych jego uruchomienie zablokowało jedno słowo: ”korytarz”, jakie wypowiedział ówczesny prezydent Federacji Rosyjskiej, Borys Jelcyn, mówiąc o potrzebie budowy dobrej drogi od przejścia w Gołdapi w kierunku Lipska, przez Olecko, Cimochy, Raczki, Augustów i dalej na Białoruś. Wówczas nasi, nieznający języków, politycy jeszcze nie zdawali sobie sprawy, że tak w Unii Europejskiej zwie się transgraniczne drogi. Jelcyn miał lepszych doradców, ale nie mamy ani drogi, ani przejścia, a ówczesny wojewoda suwalski Andrzej Podhul przypłacił „kumanie się” z ruskimi stanowiskiem. Potem przejście w Lipszczanach, w dodatku nie tylko dla piechurów, aut osobowych, ale także ciężarowcy do 7,5 tony, obiecał przed którymiś wyborami minister spraw wewnętrznych i administracji - Krzysztof Janik z SLD. Nie ma go ani w rządzie, ani w polityce, nie ma też przejścia. Po raz ostatni - i chyba ostateczny- budowę przejścia w Lipszczanach wykreślił rząd Donalda Tuska w 2009 roku. Jest za to w Lipszczanach - i to od kilku lat- nowoczesna strażnica, wyposażona w najnowocześniejszy system łączności Kilkudziesięciu funkcjonariuszy straży granicznej pilnie strzeże 17 – kilometrowego odcinka granicy. Taka mniej więcej ma być odległość między poszczególnymi placówkami straży. Tymczasem polsko - białoruski zespól ds. współpracy transgranicznej od lat postuluje otwarcie lokalnych przejść nie tylko w Lipszczanach, ale i Chróścinach, Jałówce, Tokarach, by po wejściu w życie umowy ruchu bezwizowym, ludzie mieli blisko do bliskich. Wszak i tu, podobnie jak i na odcinku litewskim, granicę przeprowadzano po wojnie często przez połowę wsi, gospodarstwa. Przed wejściem do Schengen, mieszkańcy polsko-białoruskiego pogranicza mogli przynajmniej udać się prostą drogą na groby bliskich w Święto Zmarłych. Otrzymywali jednodniowe przepustki, a szlabany podnoszono w Lipszczanach i innych przygranicznych miejscowościach. Teraz już nie i Litwin mają lepiejO tym, że Unia Europejska i jej chłodne stosunki z Łukaszenką, nie są przeszkoda dla kontaktów międzyludzkich przekonali się już Łotysze (też - gdyby ktoś miał wątpliwości) kraj jak najbardziej unijny. W Święto Zmarłych obywatele Łotwy, mieszkający w strefie przygranicznej, bez większych przeszkód będą mogli się udać na groby bliskich na terenie Białorusi i Rosji. Łotwa już trzy lata temu podpisała porozumienie z Białorusią o małym ruchu granicznym. W czerwcu br. weszła w życie umowa z Rosją. Mieszkańcy strefy przygranicznej nie potrzebują wiz, wystarczy, że raz na kilka lat wykupią pozwolenie na przekraczanie granicy, które kosztuje 20 euro. Oprócz tego muszą mieć ubezpieczenie zdrowia, ubezpieczenie samochodu i uiścić tzw. opłatę ekologiczną. Dzięki ułatwieniom w przekraczaniu granicy odwiedzają swoje rodziny na Białorusi tak często, jak chcą. Rządy Litwy i Białorusi też podpisały porozumienie o małym ruchu granicznym trzy lata temu, w październiku 2010 roku. Zgodnie z nim osoby mieszkające w promieniu 50 km od granicy mogłyby uzyskać zezwolenie na przebywanie na terytorium sąsiedniego kraju, w strefie granicznej. Po stronie litewskiej w strefie tej mieszka 800 tys. osób, po stronie białoruskiej - 600 tys. Parlamenty obu krajów ratyfikowały dokument. Litwa zakończyła przygotowania do wejścia w życie porozumienia w marcu 2012 roku, jednak do tej pory z Białorusi nie nadeszła odpowiedź na wystosowane pismo. Aby jednak ułatwić mieszkańcom wyjazdy na cmentarze, Służba Ochrony Granicy Państwowej Litwy w dniach od 1 do 3 listopada tymczasowo otwiera przejścia graniczne dla pieszych. Na odcinkach: Norwiliszki-Pieckuny, Krakuny-Gieraniony oraz Urlańce-Klewica. A więc, można.

W związku z reorganizacją oddziałów WOP, 24 kwietnia 1948 strażnica została włączona w struktury 12 batalionu Ochrony Pogranicza, a 1 stycznia 1951 81 batalionu WOP w Szklarskiej Porębie . W 1954 wprowadzono nową numerację strażnic, a strażnica WOP Przesieka otrzymała nr 4 [2] . W 1956 rozpoczęto numerowanie strażnic na poziomie

Komendant Główny Straży Granicznej, generał Józef Klimowicz uważa, że nasze służby są dobrze przygotowane do przeniesienia ciężaru swoich działań na wschodnią granicę, która po wejściu Polski do Unii Europejskiej stanie się również wchodnią granicą wspólnoty. Klimowicz podkreślił w Pierwszym Programie Polskiego Radia, że o dobrym przygotowaniu naszej straży granicznej świadczy ostatni raport Unii Europejskiej, w którym nasze służby zostały ocenione bardzo zaznaczył, że jest przeciwnikiem tworzenia eurokorpusu straży granicznej, który zastąpiłby narodowe służby i byłby odpowiedzialny za ochronę wszystkich granic Unii. Klimowicz jest zdania, że powinno się rozszerzać współpracę służb granicznych i ustanowić pewne standardy ich funkcjonowania w ramach Unii Europejskiej, lecz nie powinno się ich powiedział, że od dwóch lat notuje się spadek liczby podróżnych wjeżdżających i wyjeżdżających z Polski. Najbardziej liczba podróżnych zmniejszyła się na granicy zachodniej, co - zdaniem Klimowicza - jest spodowanowane coraz mniejszą liczbą Niemców przyjeżdżających na zakupy do piątek przypada święto Straży Granicznej. Centralne uroczystości odbędą się w Zielonej jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Ze łzami w oczach i szczęściem na twarzach. Pragnęli tylko znowu być wolni, W Ojczyźnie, którą tak bardzo kochali. Lecz tutaj zostali podstępnie zdradzeni. Przez tych, co Polskę czerwonym oddali. Zakuci w kajdany komunizmu. W więziennych celach wymordowani. Ref. Strażnicy Granic do ostatnich swoich dni.
Tekst piosenki: Tam za górą jest granica, Przy granicy jest strażnica, A w strażnicy, do swej lubej, Żołnierz pisał list. Tego listu wszystkie treści W swej piosence żołnierz zmieścił I powstała ta piosenka, Której refren brzmi: Hen, daleko, za mgłą Jest rodzinny twój dom. Tam dziewczyna twa śpi W swej rodzinnej wsi. Gwiazdy gaszą swój blask, Bo już budzi się brzask. Gdy ty śpisz, kraju strzeże ktoś tu, By cię nikt nie zbudził ze snu. Piosnka wnet się spodobała, Zna ją już kompania cała, Przy strażnicy, na granicy Zna ją każdy ptak. A gdy noc zapada głucha, Często nawet księżyc słucha, Jak po służbie gdzieś samotnie Żołnierz nuci tak: Hen, daleko, za mgłą Jest rodzinny twój dom. Tam dziewczyna twa śpi W swej rodzinnej wsi. Gwiazdy gaszą swój blask, Bo już budzi się brzask. Gdy ty śpisz, kraju strzeże ktoś tu, By cię nikt nie zbudził ze snu. Dni w żołnierskim płyną trudzie, Było lato, już jest grudzień, Już strażnicę przy granicy Śnieżny okrył płaszcz. Czasem w noc od śniegu białą Nad granicą padną strzały. Spij spokojnie, moja miła, Dzielna czuwa straż. Hen, daleko, za mgłą Jest rodzinny twój dom. Tam dziewczyna twa śpi W swej rodzinnej wsi. Gwiazdy gaszą swój blask, Bo już budzi się brzask. Gdy ty śpisz, kraju strzeże ktoś tu, By cię nikt nie zbudził ze snu.. Trzeba mieć przy sobie paszport lub dowód osobisty. Od 24 maja br. Słowacja przywraca kontrole graniczne na wszystkich wewnętrznych granicach lądowych, czyli z Polską, Austrią, Czechami, Węgrami oraz w lotniczych przejściach granicznych. Potrwają one do 8 czerwca. W tym okresie granice będzie można przekroczyć tylko w wyznaczonych W środę 3 listopada br. w godzinach przedpołudniowych uruchomiony został nadajnik Radia Nostalgia. Sygnał testowy nadawany jest na częstotliwości 99,5 MHz z budynku Rondo 1 przy Rondzie ONZ w Warszawie. Moc ERP to 0,1 kW. Sygnałowi towarzyszy RDS. Pierwsze testy nadajnika odbyły się już dzień wcześniej - tuż po godzinie 15, a więc w czasie gdy na 99,5 MHz nadaje Radio Jutrzenka z na antenie Radia Nostalgia nadawana jest jedynie muzyka z identyfikacją stacji lub cisza. Pełny program ma mieć charakter wyspecjalizowany tematyczno-muzyczny, poświęcony polskiej tradycji, historii, kulturze i muzyce dowolnego formatu. Radio Nostalgia może nadawać swój program od poniedziałku do niedzieli w godzinach od północy do południa. W konkursie o tę połówkę częstotliwości pokonała dysponujące drugą połówką tej częstotliwości Radio Jutrzenka oraz projekt Grupy RMF. PS: TEST1460 RT: - PI: FFFF PTY: Pop Music TP: + / TA: - EON: +/ks/
Foto/Video wyślij na adres: suvka@op.pl Oto Fragmenty utworu #MuremZaPolskimMundurem Weź udział w klipie! Na GRANICY jest Strażnica | Oto Fragmenty utworu #MuremZaPolskimMundurem
O granicy dzielącej ziemie polskie pomiędzy Rosję i Austrię w latach zaborów mówiło się często - kordon. Kraków Jana RogóżaPrzybywano zza kordonu, przekradało się czy szmuglowało przez kordon. Obu tych określeń, granica i kordon, także i dziś, pisząc o czasach ck monarchii używamy zamiennie traktując jako synonimy. Ale to dwa różne pojęcia. Najlepiej różnicę tą objaśnia Józef Piłsudski w "Bibule", w felietonach pisanych na zamówienie Ignacego Daszyńskiego dla socjalistycznego "Naprzodu" w roku 1903: "Granice są bardziej strzeżone, niż jakiekolwiek punkty wewnątrz państw, lecz nigdzie baczność nie dochodzi do tak potwornych rozmiarów, jak w Rosji... Pas pograniczny jest podzielony na trzy linie. Pierwsza - tuż nad granicą, druga, tzw. linia kordonów, w oddaleniu l-2 km od granicy i trzecia - rzecz zupełnie niesłychana w żadnym innym państwie - obejmująca sobą ponad stukilometrowy pas ziemi wewnątrz kraju". Na pierwszej linii rozstawieni byli żołnierze z karabinami w odległości 200 do 600 kroków, drogi na noc bronowano, ślady tropiono z psami. Baczono, by żadna żywa istota, prócz ptaków, nie przeszła przez granicę. Zaś "cały ruch tych istot kierowano do określonych punktów, gdzie dozór graniczny jest niejako zgęszczony i gdzie wszystko: ludzie i ich pakunki, towary podlega rewizji oraz może otrzymać pozwolenie na przekroczenie granicy. Są to komory i przykomórki". Druga linia, linia kordonów, szerokości jednego, dwóch kilometrów przecinała wszystkie drogi idące od granicy. Wysyłano przede wszystkim konne patrole w różne strony, by rewidowały wszystko, co się przewijało przez drogę, a nie było zaopatrzone w legitymację pierwszej linii. Tutaj też na przecięciu jakiejkolwiek drogi stały koszary straży, zwane kordonami. Straż i patrole to byli wojskowi, najczęściej Kozacy. W komorach, gdzie rewidowano podróżnych, nakładano cła od towarów importowanych oraz wizowano paszporty pracowali cywilni "czynownicy". Najbardziej znaną krakowianom w czasach zaborów była komorą celna na Baranie, opodal Kocmyrzowa. Tedy długo wiódł główny szlak handlu zbożem i tędy najczęściej jeździli oni do krewnych, znajomych, do swych majątków, na tereny tak bliskie i przez stulecia połączone z Krakowem licznymi więzami, brutalnie z czasem przeciętymi przez arbitralne decyzje zaborczych traktatów. Jeszcze w roku 1825 Kazimierz Girtler często jeżdżący do swego folwarku w Łyszkowicach koło Proszowic notował: "kto ino był w Krakowie w księdze ludności zapisany, od wójta brał kartkę, okazywał ją w policji i natychmiast otrzymywał paszport. Nie było potrzeba protekcji, by go najpośledniejszy człowiek w jednej nie miał godzinie." Ale w 1952 roku pisze onże Girtler: "Chcąc zyskać paszport z Krakowa do Polski (z Polski za granicę nikomu go nie dawano) za każdy raz składałem świadectwo carskiego naczelnika powiatu, że mam za kordonem dzierżawę dóbr, że spokojnie się tam zachowuję. Z tym świadectwem szło się w Krakowie do komisarza dystryktu; z kartą od niego szedł paszport do Gubernium, a te posyłało go do Wiednia, do ambasady rosyjskiej po wizę, która służyła tylko na dwa przejazdy, choć paszport był roczny. Nawet przy protekcji ten miluchny taniec paszportowy trwał najkrócej dwa miesiące."A potem dopiero granica i dziesiątki szykan, których na wołowej skórze nie spiszesz. Trzepanie bagaży, nieufność, podejrzliwość. Typowa scenka z pamiętników Girtlera: "Urzędnik Markow, nieraz, choć już bryczkę i tłumoki rewidowano, kazał je ponownie przetrząsać. Dywanik, którym siedzenie było nakryte położyć kazał na bruku i nań wykładać, osobno poduszkę, kołdrę, a wszystko macać, miąć, trząść czy zaś nie ma czegoś wewnątrz; w małej toaletce drobiazgi przepatrzyć, w sukniach kieszenie i podszewki zrewidować, furmana obmacać. Miałem w wazonie dużym jakąś plantę, i ją oglądał. Mówię do furmana: «Wyciąg z ziemi bo tam może co być.» Spojrzał Markow zyza, ale się nie odezwał... Pilnował nieźle, bo sam za to kradł za wszystkich." Kwitło na komorach złodziejstwo, donosicielstwo i korupcja. "Straż kozacza - pisze Girtler - przemycaczy chwytała, a sama najlepiej przemycała". Z czasem restrykcje złagodniały, wprowadzono przepustki dla mieszkańców strefy nadgranicznej, ale na cle było do końca po dawnemu. Kiedy więc wybuchła oczekiwana już od dawna wojna i padły kordony radość była po obu stronach ogromna. Uwidacznia ją wymownie reprodukowany obok rysunek zamieszczony na pierwszej stronie "Nowości Ilustrowanych" pod datą 8 sierpnia 1914 roku. 6 sierpnia z Oleandrów wyruszyła "pierwsza kadrowa" obalając w Michałowicach rosyjskie słupy graniczne, który to fakt, z przerwą w czasach PRL-u, uroczyście odtąd fetujemy. Jednak gwoli ścisłości historycznej wypada przypomnieć, iż pierwsze padły słupy graniczne nie w Michałowicach, a na Baranie właśnie. Wymarsz pierwszej kadrowej poprzedził wypad patrolu kawalerii, tzw. Siódemki Beliny. 2 sierpnia szef sztabu "Strzelca" Kazimierz Sosnkowski dokonał jego odprawy. Zadaniem tej szpicy, pod komendą Władysława Beliny-Prażmowskiego, było dokonanie napadu na lokal rosyjskiej komisji poborowej w Jędrzejowie oraz rozpoznanie sił rosyjskich. Sosnkowski żegnając wyruszających powiedział: "Choć będziecie wisieć, ale za to spełnicie pięknie swój obowiązek żołnierski i historia o was nie zapomni". Belinie, jedynemu w mundurze ułańskim, towarzyszli: Stanisław Grzmot-Skotnicki, Janusz Głuchowski, Zygmunt Karwacki, Stefan Kulesza, Antoni Jabłoński i Ludwik Skrzyński. 3 sierpnia przed świtem przekroczyli granicę austriacko-rosyjską na Baranie. Przed Jędrzejowem napotkali wracających do domów rezerwistów, od których dowiedzieli się, że rosyjska komisja poborowa na wieść o ich wkroczeniu uciekła z miasta, poniechawszy mobilizacji. Patrol wrócił bez przygód do Krakowa.
Strażnice stanowiły pierwszy rzut ugrupowania Korpusu Ochrony Pogranicza [a]. Każda ze strażnic liczyła 18 żołnierzy i rozmieszczona była tuż przy linii granicznej z zadaniem bezpośredniej ochrony granicy. Na dzień 1 grudnia 1927 roku korpus wystawił 352 strażnice [1] . Przewidziani do Korpusu Ochrony Pogranicza żołnierze
Cerkiew Zwiastowania (XVII w.) w Kołomyi Brzegi Czeremoszu w Kutach łączy dziś tylko wąska kładka. Środkiem nurtu rwącej pod nią górskiej rzeki od czasów średniowiecza biegła granica Rzeczypospolitej, a potem Austrii z Mołdawią i Turcją, Galicji z Węgrami, a przed II wojną światową Polski z Rumunią To właśnie w Kutach w nocy z 17 na 18 września 1939 r., w obliczu inwazji sowieckiej, prezydent Ignacy Mościcki i polski rząd, a kilka godzin później również marszałek Rydz-Śmigły ze sztabem przekroczyli rumuńską granicę. Tędy także wywieziono skarby wawelskie. Nadal jeszcze nad Czeremoszem wznosi się dawna strażnica polskiej Straży Granicznej. Drewniany most na rzece nie przetrwał wojny. Kuty znane były niegdyś jako „mała stolica polskich Ormian”. Od XVIII w. stanowili oni znaczny odsetek mieszkańców tej ruchliwej kupieckiej osady. Zajmowali się głównie wytwarzaniem safianu, czyli wyprawianiem koźlich skór. Na słynne odpusty ormiańskie przybywali nad Czeremosz wierni nawet z dalekiej Armenii. Po Ormianach pozostał w miasteczku XVIII-wieczny kościół przejęty przez Cerkiew prawosławną. Przetrwał też i został zwrócony wiernym stuletni kościół katolicki. Przy rynku i brukowanych... Dostęp do treści jest płatny. Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną. Ponad milion tekstów w jednym miejscu. Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej" ZamówUnikalna oferta
Wieża - strażnica portu - jest wysoka na 35 metrów i posiada 4 piętra. The port watchtower , is 35 meters high and has 4 floors. Jest to strażnica , w której sprzedawane są bilety wejścia do wąwozu Samaria.

Dodano: 19/12/2013 - Numer 693 - Stara śpiewka na melodię „Na granicy jest strażnica” Za granicą jest strażnica, przy strażnicy zaś głowica, ta głowica, atomowa, mierzy wprost w mój dom. Jej zadaniem nie obrona, ale szantaż hegemona. Choć my w NATO, Putin na to setką kiloton. Unio, słowa wciąż międl, z tego śmieje się Kreml. Nie uderza w dzwon – nawet Biały Dom. Ma car ropę i gaz, ale zbliża się czas aby zmienił cały świat ton, a bać wreszcie zaczął się on. 94% pozostało do przeczytania: 6% GPC miesięcznie 25,00 zł 16,00 zł miesięcznie Miesięczny dostęp do wszystkich treści serwisu GPC - na 1 rok 299,00 zł 180,00 zł rocznie Dostęp przez rok do wszystkich treści serwisu Możliwość odsłuchiwania artykułów gdziekolwiek jesteś [NOWOŚĆ] Dostęp do wszystkich treści bieżących wydań "Gazety Polskiej Codziennie" Dostęp do archiwum "Gazety Polskiej Codziennie" Dostęp do felietonów on-line Cały Tusk – kiedy coś się dzieje, znika Trudno nie znaleźć w skandalu gorzowskim analogii do słynnej afery z pracą za seks w Samoobronie. Pani, która była prawdopodobnie mobbingowana i molestowana seksualnie, została zmuszona do wstąpienia... Gorzowska republika kolesi Zapewne słyszał pan o tzw. doktrynie Neumanna. To klasyk tej sytuacji. Uznano, że nic się nie dzieje, że jest tylko słowo przeciwko słowu. W mojej ocenie lubuscy politycy PO zbagatelizowali... Nękanie cywilów taktyką putinowców W czwartek rano rosyjscy najeźdźcy przeprowadzili zmasowane ataki rakietowe jednocześnie w kilku obwodach Ukrainy. Są zabici i ranni. Jeden z ostrzałów został dokonany z ... Wyścig dla pokoju Michał Kwiatkowski będzie wielkim faworytem w największym polskim wyścigu kolarskim Tour de Pologne, który w sobotę w Kielcach wystartuje już po raz 79. Forma zwycięzcy z 2018 r. jest jednak wielką... Komisarz Iustitii osądzi działacza Platformy Dyrektor WORD (i członek PO) złożył prywatny akt oskarżenia przeciwko kobiecie, która stawia mu zarzuty mobbingu i molestowania seksualnego. Sprawa trafiła do referatu sędzi Aleksandry...

Podczas restrukturyzacji wprowadzono kompleksową ochronę granicy już na najniższym szczeblu organizacyjnym tj. strażnica i graniczna placówka kontrolna. Wprowadzona całościowa ochrona granicy zniosła podział na graniczne jednostki organizacyjne ochraniające tylko tzw. „zieloną granicę” i prowadzące tylko kontrole ruchu
PiS przygraniczną akcję próbuje wykorzystać lub nawet sprokurować dla rozgrywki z opozycją i niezależnymi mediami. Skłaniam się ku myśli, że to propaganda wyłącznie na użytek wewnętrzny. Sytuacją na granicy Polski z Białorusią zajmowałem się w dwóch felietonach, mianowicie „Co jest za tym drutem?” i „Stan wyjątkowy. Propaganda zaciera drugą stronę medalu”. Zwracałem uwagę na rozmaite aspekty, np. na zagrożenia dla zwierząt wynikające z użycia drutu kolczastego do budowy zasieków. Pan Błaszczak stwierdził (nie twierdzę, że pod wpływem moich uwag), że rzecz jest zauważana i powstający płot ma problem rozwiązać. Chyba jednak kręcił, bo parę dni później zwrócono uwagę, że urządzenie chroniące granicę jest niebezpieczne dla rysiów, niestety coraz rzadszych w Polsce, a ostatnie zdjęcia dokumentują, że drut dalej funkcjonuje jako blokada dla przekraczania granicy. Pan Kaczyński zapowiedział, że na granicy polsko-białoruskiej zostanie zbudowana „bardzo poważna zapora, którą będzie bardzo trudno sforsować”. Wygląda na to, że poważna ochrona granicy jest planem na przyszłość, a na razie mamy prowizorkę stymulującą nielegalny ruch graniczny i zagrażającą zwierzętom. Nie to jednak skłoniło mnie do napisania trzeciego felietonu na „pograniczny” temat. O ile miesiąc temu sądziłem, że dobrozmienna polityka na rubieży polsko-białoruskiej jest jednak podyktowana ochroną granicy, o tyle obecnie jestem skłonny na serio traktować przypuszczenie, że jej głównym (lub przynajmniej równorzędnym) celem jest propaganda na użytek wewnętrzny. Rzecz nie w tym, że rząd chce pokazać, jak skutecznie chronimy „świętego polskiego terytorium” (jak oznajmił Handlarz Pokościelnym Mieniem Bezspadkowym), co ma mu zjednać zwolenników i jest zrozumiałe samo przez się w praktyce demagokracji (by użyć określenia wprowadzonego w moim poprzednim felietonie), ale w tym, aby przygraniczną akcję wykorzystać lub nawet sprokurować dla rozgrywki z opozycją i niezależnymi mediami. Czytaj też: W lesie na granicy Dzielna czuwa straż Tytuł zaczerpnąłem z tekstu piosenki „Na strażnicy”, skomponowanej w 1951 r. przez Edwarda Olearczyka (właściwie Edwarda Rozenfelda) do słów Mirosława Łebkowskiego, wykonywanej przez chór Czejanda. Opowiada o żołnierzu piszącym list do lubej. Chociaż rzecz powstała w 1951 r., nie ma w niej ówcześnie popularnych treści politycznych, np. wskazania, że granica jest strzeżona przed zakusami amerykańskich imperialistów, przemycających stonkę ziemniaczaną, aby utrudnić socjalistyczną kolektywizację rolnictwa, i knowaniami zachodnio-niemieckich rewanżystów, tylko czyhających, aby odebrać nam Wrocław i Szczecin. Główne, niewątpliwe liryczne, przesłanie wyraża refren: Hen daleko, za mgłą,jest rodzinny mój dziewczyna ma śpiw mej rodzinnej wsi. Gwiazdy gaszą swój blask,bo już budzi się ty śpisz, kraju strzeże ktoś tu,by cię nikt nie zbudził ze snu. Ponieważ jednak, jak wiadomo, straż graniczna ma poważne obowiązki, koniec piosenki podkreśla ten aspekt: Dni w żołnierskim płyną trudzie,było lato, przyszedł grudzień,już strażnicę przy granicyśnieżny okrył płaszcz. Czasem w noc od śniegu białąnad granicą padną spokojnie, moja miła,dzielna czuwa straż. Utwór ten był kilkakrotnie przerabiany i wykonywany na festiwalach piosenki żołnierskiej. Można by go z powodzeniem adresować do dzielnej straży na obecnej granicy polsko-białoruskiej. Z powodu ukształtowania terenu trzeba by zmienić górę na las i zaśpiewać: „Tam za lasem jest granica, na granicy jest strażnica” – reszta mogłaby w zasadzie pozostać bez zmian, chociaż na razie mamy październik, a nie grudzień. Strzały już są, wprawdzie nie w noc białą, ale skoro stan wyjątkowy został przedłużony do grudnia, niewykluczone, że broń palna zostanie użyta w śnieżnej poświacie. Na razie jednak nikt nie wpadł na to, aby piosnkę „Na strażnicy” zaadaptować do obecnej postaci. Znalazłem natomiast w internecie amatorski wiersz (autor: Jerzy Nowak, na pewno pseudonim), którego fragmenty przytaczam: Zapytała z PO krowaGdzie są dzieci z MichałowaOdpowiada z PO świniaByły dzieci, dzieci ni maTaki oto dialog leciW sprawie michałowskich dzieciGdyby to Platforma z TuskiemO los dzieci się troszczyłyNa granicy z BiałorusiąByły same by mogiłyPodczas rządów pokazaliJak los dzieci ich obchodziTak cynicznie gra PlatformaLosem michałowskich dzieciZa to polskie, gdy rządzili,Traktowali niczym śmieci. Powyższy tekst mógł np. powstać w TVP Info, gdzie ciągle rozprawia się o tym, że obecny polski rząd zachowuje się jak należy wobec uchodźców, a oni gwałcą krowy, by dostać się do Niemiec przez Polskę. Trzeba też odnotować korespondencję produkcji internauty Nowaka z oświadczeniem p. Czarnka: „Wszyscy ci, którzy tak jak państwa telewizja [tj. TVN24] powodują tego rodzaju dezinformację w przestrzeni publicznej, są współwinni tego handlu ludźmi”. Oraz, last but not least, z proklamacją Jego Ekscelencji, że narracja opozycji i części mediów mija się z prawdą. Nihil novi, gdyż p. Jabłoński, oddany aktywista PiS i wiceminister spraw zagranicznych, już jakiś czas temu zapodał (kierując te słowa do TVN24): „Niewygodne dla państwa jest to, że my mówimy o faktach, a państwo powtarzacie propagandę Alaksandra Łukaszenki. Bez żadnej żenady posługujecie się państwo materiałami propagandowymi białoruskich służb. Pokazujecie te materiały w waszej stacji informacyjnej. Dlaczego to robicie? Stajecie po stronie Łukaszenki. (...) Dlaczego powtarzacie kłamliwie, propagandowe tezy Łukaszenki? Nie mogę tego zrozumieć. (...) Wstyd mi, że w Polsce działa taka stacja jak państwa. Wstyd mi, że działają dziennikarze, którzy wspierają Łukaszenkę”. „Tłum” w Mińsku i na lotnisku Nie twierdzę (powtarzam to raz jeszcze), że granicę z Białorusią należy pozostawić bez ochrony. Jest wielce prawdopodobne, a nawet praktycznie pewne, że reżim Łukaszenki i patronujący mu Putin są gotowi do wielu działań przeciwko Polsce. Byłoby dziwne, gdyby rzeczy miały się inaczej. Powody są dobrze znane, tradycyjna (od XVII w.) niechęć Rosji do Polski i nadzieje, że uderzenie w nasz kraj to być może skuteczny atak na Unię Europejską. Powiem tak. Wywołanie kryzysu emigracyjnego w Polsce i UE przez „przywiezienie”, jak opowiadają dobrozmieńcy, tysięcy migrantów z Azji i skłonienie ich do masowego nielegalnego przekroczenia granicy jest mało realne. Każdy, kto był w Rosji czy Białorusi, orientuje się, że władze tych krajów są wyjątkowo podejrzliwe wobec cudzoziemców i trudno przypuścić, że zdecydują się na wpuszczenie tak wielu przybyszów z krajów islamskich, aby ich skierować do Polski. Gdy czyta się doniesienia, że widziano tłumy uchodźców w Mińsku (jakieś tysiąc osób) czy na lotnisku bodaj w Istambule (bodaj 50 osób), to takie użycie słowa „tłum” jest wręcz zabawne. Ponoć wiadomości te pochodzą z tzw. niezależnych źródeł, ale pytanie, czy takowe jeszcze w ogóle istnieją w kraju ze stolicą w Mińsku. Natomiast organizatorzy tego, co nazwano operacją „Śluza” (czyli przywiezieniem migrantów nad polską granicę), zasadnie spodziewają się takiej właśnie reakcji obecnego rządu, jaka ma miejsce, tj. rozgrywania całej akcji na użytek polityki wewnętrznej. Mają zresztą dobry precedens, mianowicie sprawę oddania przez Rosjan wraku tupolewa. Pomijając rozważania, co wydarzyło się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r., Rosjanie bardzo szybko zrozumieli, że tragedia smoleńska będzie dzieliła Polaków, a p. Kaczyński jest zainteresowany podgrzewaniem atmosfery, więc sami zaczęli manipulować sprawą zwrotu wraku (bez szemrania oddali wrak maszyny malezyjskich linii, zestrzelonej przez donieckich separatystów w 2014 r.). Czytaj też: Antyhumanitarny szantaż PiS Stan wyjątkowy w całym kraju Mniejsza o to, czy główni czynownicy tzw. dobrej zmiany celowo tak się zachowują, czy też tak im wychodzi i propagandowo korzystają z okazji. Ale oto ciekawe dane. Wedle informacji płynących ze Straży Granicznej codziennie notuje się 400–600 prób nielegalnego przekroczenia granicy, przy czym ujmuje się kilka lub kilkanaście osób, a pozostałym przypadkom udaje się zapobiec. Co to znaczy „zapobiec”? Nieoficjalne sprawozdania sugerują, że wiele osób jednak przedostało się do Niemiec. Liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy litewsko-białoruskiej gwałtownie spadła – parę dni temu odnotowano tylko jeden taki przypadek. Nawet przyjąwszy, że sforsowanie granicy polsko-białoruskiej jest atrakcyjniejsze niż rubieży Białorusi z Litwą, trudno oprzeć się wrażeniu, że dane polskiej Straży Granicznej nie świadczą o nadmiernej trosce o szczelność naszej wschodniej granicy. „Nasi” twierdzą, że funkcjonariusze białoruscy dopuszczają się prowokacji. O strzałach była już mowa, ale ciekawe jest to, że słychać je po stronie białoruskiej ­(no i co z tego, wszak w Chinach też słychać strzały). Pan Przydacz, kolega p. Jabłońskiego w zawodzie wiceministra spraw zagranicznych, rzekł w rozmowie telewizyjnej: „Cały czas na granicy odbywają się prowokacje. Służby białoruskie przeładowują broń, a nawet podrzucają ładunki przypominające bomby”. Dziennikarka zapytała o dowody i usłyszała: „To ja pani mówię”. Nie brzmi to zbyt wiarygodnie, zważywszy że przepisy polskiego stanu wyjątkowego wykluczają obecność dziennikarzy na terenach nim objętych, a litewskiego nie. A skoro wprowadza się blokadę informacyjną, to najwyraźniej chce się coś ukryć. Podobnie ma się sprawa z możliwością kontroli i współpracy międzynarodowej. Frontex, czyli Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej, mógłby zostać poproszony o pomoc. Pan Waszczykowski, znamienity odkrywca San Escobar, wyjaśnił, że mogłoby to oznaczać odsunięcie polskich funkcjonariuszy, a p. Girzyński, który ostatnio wypadł z łask Jego Ekscelencji, być może usilnie stara się o powrót, bo ze zgrozą zauważył, że świadczyłoby to o niemożności dania sobie rady przez Polskę. A jeśli Polska stanie się przedmiotem agresji zewnętrznej? Czy wtedy intelektualne orły w rodzaju p. Waszczykowskiego i p. Girzyńskiego uznają, że NATO nie powinno interweniować, aby nie sugerować, że polska armia nie jest w stanie obronić kraju? To, co teraz napiszę, jest, przyznaję, hipotezą karkołomną, ale nie można jej wykluczyć. Może być tak, że tzw. dobra zmiana nie tyle chce chronić granicy polsko-białoruskiej, ile testować funkcjonowanie stanu wyjątkowego, aby sprawdzić reakcje społeczne na wypadek wprowadzenia go na całym terytorium państwa polskiego, np. w obliczu spodziewanej porażki wyborczej – taki stan pozwala przesunąć konstytucyjne terminy elekcji. Ostatnie posunięcia mgr Przyłębskiej i jej towarzystwa zwanego TK mogą skutkować brakiem potrzeby przejmowania się wyborami do PE. Czytaj też: Na granicy dramaty, w Brukseli logika „twierdzy Europa” Tylko ludzi, tylko rysiów żal Jest jeszcze kwestia humanitarna, tj. los uchodźców, niezależnie od tego, czy są przywożeni przez Łukaszenkę, czy też działają na własną rękę. Stosunek polskich władz do tego problemu jest skandaliczny i kompromitujący nasz kraj w świecie (Łukaszenka i Putin też to przewidzieli). Już nie pamiętam, który z dobrozmieńców zapytany o to, czy nie bierze pod uwagę możliwości śmierci uchodźców z głodu lub choroby, odparł, że sami to wybrali. Pan Dziambor, poseł Konfederacji, powiedział: „Jak złodziej przychodzi do pana domu, to mówi pan: bardzo przepraszam, panie włamywaczu, czy może pan uprzejmie opuścić moje mieszkanie, czy może jednak używa pan siły? (...) To, że dochodzi do szczucia psem czy strzelania pod nogi nie wpływa na mnie, bo wiem, że tak to musi wyglądać w momencie, gdy mamy do czynienia z agresywnym nielegalnym przekraczaniem granicy”. Rzadki przykład zbydlęcenia moralnego. Proponuję taki pastisz końca piosenki „Na strażnicy”: Tylko czasem zza mgłyJakiś maluch roni łzy,Lecz nie frasuj się, ma luba,Twój wybranek – władzy tuba,Więc pokaże bez frustracji Udział dzieci w prowokacji. Piosnka wnet się spodobała,Śpiewa ją już Info granicy przy strażnicy,Tylko ludzi, tylko rysiów żal. Czytaj też: Stan wyjątkowej obłudy. Co się dzieje na granicy?
Każda noc, każdy sen tak do bólu rani mnie. Płoną w nas gorzkie łzy, nie odkupi ich już nikt. W biegu dni traci sens to co najpiękniejsze jest. Dałaś mi cały świat choć nie byłem tego wart. Każda noc, każdy sen tak do bólu rani mnie. Płoną w nas gorzkie łzy, nie odkupi ich już nikt. W biegu dni traci sens to co
Nowoczesna strażnica na wschodniej granicy Zmodernizowaną strażnicę Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej otwarto w poniedziałek w Lubyczy Królewskiej. Obiekt, który wzniesiono w latach 70. jako placówkę WOP, został gruntownie rozbudowany i unowocześniony w ciągu półtora roku. Oprócz pomieszczeń służących do zakwaterowania i wyżywienia funkcjonariuszy NOSG znajdują się w nim izby zatrzymań dla podejrzewanych o popełnienie przestępstw granicznych. Zapewniono dostęp do budynku osobom niepełnosprawnym. Strażnica pilnuje odcinka polsko-ukraińskiej granicy lądowej, głównie przed nielegalnymi emigrantami ze wschodu. Długość tego odcinka jest zgodna z normami Unii Europejskiej. MPG .
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/351
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/349
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/423
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/78
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/922
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/69
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/635
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/924
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/700
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/510
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/609
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/474
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/392
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/747
  • 5jt0o43xpe.pages.dev/695
  • na granicy jest strażnica piosenka